17 lutego 1980.

Dyskusje na temat gór wysokich, wspinania ze szpejem, dziabami, używaniu camalotów, raków i czekanów oraz wszystko o czeluściach (-:

Moderator: franc

Awatar użytkownika
imbir
Posty: 994
Rejestracja: 13 stycznia 2008, o 20:50

17 lutego 1980.

Post autor: imbir »

Lodowi wojownicy na Dachu Świata
17 lutego 1980 roku Polacy, jako pierwsi na świecie, zdobyli zimą Mount Everest (8848 m n.p.m.). Na szczycie stanęli Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy. Od pamiętnej wyprawy mija właśnie 30 lat.
Kierownikiem wyprawy był Andrzej Zawada, Ryszard Dmoch był jego zastępcą, Andrzej Zygmunt Heinrich ? zastępcą kierownika ds. sportowych. W skład wyprawy wchodzili: Leszek Cichy, Krzysztof Cielecki, Walenty Fiut, Ryszard Gajewski, Jan Holnicki-Szulc, Aleksander Lwow, Janusz Mączka, Kazimierz Olech, Maciej Pawlikowski, Marian Piekutowski, Ryszard Szafirski, Krzysztof Wielicki, Krzysztof Żurek oraz Józef Bakalarski ? filmowiec, Bogdan Jankowski ? radiooperator, Robert Janik ? lekarz, Stanisław Jaworski ? filmowiec.

Polacy mieli już za sobą zimowe zdobycie w 1973 roku Noszaka (7485 m n.p.m.) w Hindukuszu. Było to pierwsze zimowe wejście na ten szczyt, a przede wszystkim pierwsze zimowe zdobycie siedmiotysięcznika. Wyprawa ta przekonała Zawadę, że Polacy są w stanie sięgnąć wyżej, osiągnąć więcej. W 1974 Leszek Cichy zdobył Shispare (7611 m n.p.m.). Potem doszły kolejne sukcesy Polaków: m.in. zdobyto Gasherbrum II (8035 m n.p.m.), Broad Peak (8013 m n.p.m. ), Gasherbrum III (7952 m n.p.m.) ? dziewiczy wówczas szczyt. W tzw. międzyczasie wyprawa na K2 (8611 m n.p.m.) pod kierownictwem Janusza Kurczaba zakończyła podbój ok. 250 metrów od szczytu, co było polskim rekordem wysokości. Na przełomie 1974/75 zorganizowano wyprawę na Lhotse (8516 m n.p.m.). 26 grudnia 1974 roku Andrzej Zawada i Andrzej Heinrich dotarli na Lhotse do wysokości 8250 metrów, ale wyczerpani, musieli się wycofać. ?Ta wyprawa była prawie, prawie naszym wielkim sukcesem. Skończyło się na ?prawie?, a nie obyło bez tragedii. Zginął, a właściwie zasnął i zamarzł na śmierć na wysokości około 6,500 metrów Staszek Latałło, operator filmowy?? wspomina Ryszard Szafirski ? wybitny taternik, jeden z bardziej aktywnych polskich alpinistów lat 60. i 70., naczelnik GT GOPR, który m.in. wraz z Lucjanem Sadusiem przeszedł po raz pierwszy w 1963 roku Filar Kazalnicy Mięguszowieckiej. Po ?próbie sił? na Lhotse Zawada mógł przeczuwać, że zdobycie zimą Everestu to tylko kwestia czasu. Wanda Rutkiewicz w październiku 1978 roku (w ramach wyprawy zachodnioniemieckiej) zdobyła jako pierwsza Europejka szczyt Everestu. Ten wyczyn bardzo wspomógł starania do planowanej ekspedycji zimowej. Zawada powiedział wtedy: ? Pierwszy Polak dotknął stopą najwyższego punktu Ziemi, zaspokajając ambicje narodowe, pora więc na zaspokojenie ambicji sportowych!

Po wielu zabiegach dyplomatycznych i staraniach organizacyjnych, 22 listopada 1979 władze Nepalu wydały oficjalne zezwolenie na Mount Everest. W pierwszej połowie grudnia 1979 roku do Nepalu poleciał Zawada i reszta alpinistów. Zaczęła się klasyczna wyprawa. Nie sposób jej całej opisać, ale pewien rys tamtych wydarzeń może uświadomić, jak wybitnym osiągnięciem było zdobycie Mt. Sagarmatha ? jak Everest nazywają Nepalczycy.

Base Camp na lodowcu Khumbu, na wysokości 5350 m n.p.m., powstał na początku stycznia 1980. W obrębie lodowca himalaiści musieli wielokrotnie przechodzić przez słynny Ice Fall ? potężną, poruszająca się kaskadę lodu. Oprócz tego towarzyszyły im huraganowe wiatry, a podmuchy dusiły nieraz i zwalały z nóg. Alek Lwow wpadł do szczeliny, Wielicki i Heinrich mieli przymusowy biwak w sąsiedztwie olbrzymów-seraków na kaskadzie Ice Fall, wielu miało problemy z aklimatyzacją, jednak w kolejnych tygodniach wyprawa konsekwentnie przemieszczała się do góry. 8 stycznia Andrzej Heinrich i Krzysztof Wielicki założyli obóz I na wysokości 6000 m. 9 stycznia 8-osobowa grupa założyła obóz II na 6500 m. 15 stycznia Rysiek Gajewski, Maciek Pawlikowski i Krzysiek Żurek zakładają obóz III na wysokości 7150 m. Pod koniec stycznia i na początku lutego przerwano działania z powodu huraganowych wiatrów. 11 lutego na Przełęcz Południową (7986 m) docierają Leszek Cichy, Walenty Fiut, Krzysztof Wielicki i zaczynają w fatalnych warunkach rozkładać obóz IV. ?Schowali się zmarznięci do małego, jednomasztowego namiotu biwakowego. Ratował im życie, ale nie dawał żadnych możliwości odpoczynku. Bez przerwy walczyli z potężną wichurą, trzymając maszt w rękach. Nie byli nawet w stanie ugotować herbaty. W środku w namiocie termometr pokazywał minus 40 stopni Celsjusza" ? relacjonował Zawada w sprawozdaniu z wyprawy. Jeszcze wcześniej, 21 stycznia, w drodze z obozu III na Przełęcz Południową Krzysztofowi Żurkowi odnawia się choroba wrzodowa, zmuszając alpinistów do zejścia. ? Zacząłem go sprowadzać ? wspomina Maciek Pawlikowski. ? Oprócz problemów z żołądkiem, poniżej obozu pierwszego Krzysiek wpadł do szczeliny. Wróciliśmy do jedynki i rozpoczęliśmy akcję nastawiania barku. Gajewski trzymał ogromny radiotelefon Klimek i przekazywał instrukcje od Janika, będącego w bazie, jak nastawiać bark. Tymczasem razem z Szafirskim naciągaliśmy rękę. Żurek wył z bólu. Po kilku próbach jednak udało się ? opowiada Maciek Pawlikowski. ? Było nas 6 chłopaków z KW Zakopane: Fiut, Gajewski, Janik, Szafirski, Żurek i ja ? wymienia. ?No ale największym utrapieniem całej wyprawy był fatalny sprzęt. Łamały się raki, dysponowaliśmy ciężkimi czekanami, ubrani byliśmy w wełniane sweterki i buty skórzane ?Wałbrzychy?. Wielicki na szczyt wchodził np. w okularach spawalniczych. Porównując górski sprzęt obecnie i wtedy, to jakby niebo i ziemia ? dodaje.

Tymczasem dopiero 13 lutego, po zaniesieniu przez Zawadę i Szafirskiego na Przełęcz Południową depozytu (tlen i przestronny goreteksowy namiot ?Omnipotent?) sytuacja się diametralnie zmieniła. Można było próbować ataku szczytowego. Jednocześnie zbliżał się nieuchronnie koniec pozwolenia wejścia na szczyt. Zawada zawarł dżentelmeńską umowę w Ministerstwie Turystyki, że akcję górską zakończy 15 lutego, a pozostałe dwa tygodnie przeznaczy na odwrót. 15 lutego próbę ataku szczytowego podjęli Heinrich i Szerpa Pasang. Zawrócili z wysokości 8300 m, dotąd rekordowej w zimie. Po gorączkowych zabiegach himalaistów rząd Nepalu zgodził się przedłużyć pozwolenie na wspinaczkę o dwa dni, do 17 lutego. Atak ostatniej szansy podjęli Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy. Nie mogli liczyć na pomoc kolegów. Kiedy szli na szczyt, następny zespół znajdował sie 2,5 km niżej ? dwa dni drogi do góry.
(...)Dwaj alpiniści rozpoczęli z Przełęczy Południowej, położonej na 8 tys. m. ? Była 7.15 rano. Lodowaty wiatr paraliżował nasze ruchy. Po siedmiu godzinach i dziesięciu minutach morderczej wspinaczki, czyli o 14.25, stanęliśmy na szczycie. Znaleźliśmy tam m.in. owiniętą w folię kartkę Amerykanina Raya Raiganeta, który niestety zginął podczas schodzenia. Natrafiliśmy także na jego linę i czekan ? wspomina Cichy. Ze szczytu nawiązali łączność radiową: ?Zgadnijcie, gdzie jesteśmy?? A po chwili: ?Gdyby to nie był Everest, nigdy byśmy tu nie weszli?. Na szczycie spędzili 40 minut. Pozostawili termometr do pomiaru minimalnych temperatur, różaniec od Papieża i symboliczny krzyżyk od pani Latałłowej, matki Staszka Latałły. Matka Staszka prosiła, aby krzyżyk, należący jeszcze do jej babci, wrzucić do szczeliny lodowej, w której pochowano syna, lub wnieść na szczyt Everestu.

?Dokładnie o czternastej dwadzieścia pięć stanąłem w końcu na tym prawdziwym, najwyższym, najważniejszym wierzchołku ? na szczycie Mount Everestu. Chwilę potem Krzysiek był już przy mnie? Stałem na szczycie najwyższej góry świata. Byłem pierwszym człowiekiem, który doszedł tu zimą. Jeśli wierzyć niektórym moim kolegom, powinienem teraz przeżywać największą euforię swego życia, powinienem czuć, jak rosną mi skrzydła, albo przynajmniej mieć jakieś mistyczne omamy. Nic z tych rzeczy. Po prostu stałem i ciężko dyszałem. Cieszyłem się, owszem, ale nic poza tym. Przyjąłem to wejście jak coś, co nieuchronnie musiało się stać, coś najbardziej zwyczajnego i naturalnego. Przecież już od kilku dni byliśmy obaj pewni, że tu wejdziemy. Teraz jesteśmy ? cóż w tym nadzwyczajnego? Radość, ta prawdziwa, która przetrwała w nas do dzisiaj, przyszła dopiero później, w bazie, już wśród kolegów? ? wspomina Leszek Cichy. ?Bałem się euforii. Chciałem jej uniknąć za wszelką cenę. Wiedziałem, że sukces liczy się naprawdę tylko wtedy, kiedy ?doniesie się? go do bazy. Obaj czuliśmy się bardzo zmęczeni i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że prawdziwą próbą naszych możliwości będzie dopiero powrót. Najważniejszą sprawą było dla nas utrzymanie koncentracji, bo tylko maksymalna koncentracja mogła pozwolić nam dojść cało do Przełęczy (Południowej, w której spędzili noc ? 18 lutego zaczęli schodzić w dół.

Spektakularny sukces Polaków (którzy do kraju wrócili 7 marca 1980 roku) nie spotkał się niestety z przychylnością ówczesnych władz PRL. Po otrzymaniu wiadomości o wniesieniu różańca na szczyt Everestu, o postawieniu na wierzchołku wielkiego krzyża (do Polski dotarła zmodyfikowana wiadomość, jakoby Polacy ustawili na szczycie 4-metrowy krzyż ? przyp. aut.) oraz wysłaniu przez wyprawę telegramu do Papieża, pierwszy sekretarz PZPR Edward Gierek zrezygnował ze złożenia gratulacji uczestnikom narodowej wyprawy na Everest. Łyżki dziegciu do beczki miodu dołożył też Reinhold Messner, który zarzucił publicznie Polakom, że weszli na Everest dwa dni po wygaśnięciu pozwolenia (co było absolutną bzdurą, gdyż Polacy mieli przedłużone do 17 lutego pozwolenie). Jednak setki depesz z całego świata osłodziły trudne dni, jakie nastały po wielkiej radości. Kierownik wyprawy Andrzej Zawada ze wzruszeniem i dumą wspominał szczególnie jedną: ?Cieszę sie i gratuluję sukcesu moim Rodakom, pierwszym zdobywcom najwyższego szczytu świata w historii zimowego himalaizmu. Życzę panu Andrzejowi Zawadzie i wszystkim Uczestnikom wyprawy dalszych sukcesów w tym wspaniałym sporcie, który tak bardzo ujawnia ?królewskość? człowieka, jego zdolność poznawczą i wolę panowania nad światem stworzonym. Niech ten sport, wymagający tak wielkiej siły ducha, stanie sie wspaniałą szkołą życia, rozwijającą w Was wszystkie wartości ludzkie i otwierającą pełne horyzonty powołania człowieka. Na każdą wspinaczkę, także te codzienną, z serca Wam błogosławię. Jan Paweł II. Papież. Watykan, 17 lutego 1980 r."

?Nigdy nie zapomnę dnia, w którym Zawada zadzwonił do mnie (proszę pamiętać, że w tamtych czasach internetu nie było i w ogóle możliwości komunikacji były bardzo ograniczone) i powiedział, że dostał zezwolenie ?na zimę?. Bułgarskie ?Echo? stało się pierwszą gazetą zagraniczną, która opublikowała tę wiadomość. Potem z bliska śledziliśmy przebieg wydarzeń dzięki polskiemu korespondentowi ?Echa? Józefowi Nyce. A kiedy 18 lutego 1980 roku w świat poszła wiadomość o zimowym sukcesie Polaków i zdobyciu Mount Everestu przez Krzysztofa Wielickiego i Leszka Cichego, w ?Echu? ukazał się duży artykuł ?Początek nowej ery w historii himalaizmu?. Tak naprawdę zaczął się okres, który nazywam ?szalonymi latami polskiego alpinizmu?, kiedy Polacy stali się numer 1 na świecie? ? wspomina Peter Atanasow, przyjaciel Andrzeja Zawady z Bułgarii. Jakub Brzosko
Kolarstwo to nie jest gra. Kolarstwo to jest sport. Twardy, ciężki, który wymaga wiele wyrzeczeń. Można grać w piłke, tenisa lub hokeja. Ale nie można grać w kolarstwo.
Jean de Gribaldi
Awatar użytkownika
ap4x4
Posty: 974
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, o 19:17

Re: 17 lutego 1980.

Post autor: ap4x4 »

:shock:
Imbir nie panujesz nad pędem do pisania czy klawiatura Ci się zacięła :mrgreen:
Jeżeli ktoś to wszystko przeczytał proszę o streszczenie.
ap
Y61 SUPER + SCOTT
Awatar użytkownika
bomaciek
Posty: 172
Rejestracja: 17 grudnia 2007, o 23:53
Kontakt:

Re: 17 lutego 1980.

Post autor: bomaciek »

pewnie ctrl c/v :mrgreen:
ODPOWIEDZ