40 lat minęło...
40 lat minęło...
... od pięknej wyrypy do Afganistanu.
Ostatnio zmieniony 26 stycznia 2021, o 19:16 przez Elwood, łącznie zmieniany 1 raz.
Świat jest do dupy, ale życie jest cudem.
Opisanie świata moje
Opisanie świata moje
Re: 40 lat minęło...
Pamir okiem kamery z 1927 roku. Pełnometrażowy film wytargany przeze mnie z czeluści ruskiego internetu z małym komentarzem:
http://renowacjaposadzek.pl/blog/dach-s ... irze-1928/
http://renowacjaposadzek.pl/blog/dach-s ... irze-1928/
Świat jest do dupy, ale życie jest cudem.
Opisanie świata moje
Opisanie świata moje
Re: 40 lat minęło...
Świat jest do dupy, ale życie jest cudem.
Opisanie świata moje
Opisanie świata moje
Re: 40 lat minęło...
No więc, lecimy Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego.
14 00km na kołach, blisko 200km z buta z finałowym wejście na 6-stkę, z której rozpościera się wspaniała panorama Hindukuszu. Takie moje małe marzenie.
P.S.
"Russkaja rabota" dokładnie przed nami, bo robimy sąsiednią dolinę.
Tymczasem 20kg z kręgosłupa zrzuciłem.
Startujemy 14.08. Lublinem i Fiatem 126P. Zbiórka na campie u Tolka w Płaskiej.
14 00km na kołach, blisko 200km z buta z finałowym wejście na 6-stkę, z której rozpościera się wspaniała panorama Hindukuszu. Takie moje małe marzenie.
P.S.
"Russkaja rabota" dokładnie przed nami, bo robimy sąsiednią dolinę.
Tymczasem 20kg z kręgosłupa zrzuciłem.
Startujemy 14.08. Lublinem i Fiatem 126P. Zbiórka na campie u Tolka w Płaskiej.
Świat jest do dupy, ale życie jest cudem.
Opisanie świata moje
Opisanie świata moje
Re: 40 lat minęło...
Powodzenia i szerokości w pamirskach ostępach
Lublin i maluch - piękna sprawa
Lublin i maluch - piękna sprawa
Re: 40 lat minęło...
Cha... I temat opycony:)
Golf (zastąpił Malucha) już wrócił do kraju a Lublin spokojnie pyci przez Rosję:
https://eur-share.inreach.garmin.com/Sz ... skiego2018
Wyrypa jedna z lepszych, w jakiej miałem przyjemność brać udział. Towarzyszyłem chłopakom na dojeździe i pamirskim odcinku. Przeszliśmy wspólnie łańcuch Piotra I przez przełęcz Gardani Kaftar do doliny Obichingoł (kozacki podjazd Lublinem i Golfem na płaskowyż Tupczek i letnie pastwiska). W finale wspięliśmy się na widokową 5-tkę z cudną panoramą Gór Zaałajskich i Centralny Pamir.
W dolinie Szachdary Engels odsłonił północną ścianę na deser.
Towarzysko - wyjazd bomba.
Coś tam się wkleja powoli tutaj:
https://www.facebook.com/Szlakiem-Gr%C4 ... page_panel
pozdro!
Golf (zastąpił Malucha) już wrócił do kraju a Lublin spokojnie pyci przez Rosję:
https://eur-share.inreach.garmin.com/Sz ... skiego2018
Wyrypa jedna z lepszych, w jakiej miałem przyjemność brać udział. Towarzyszyłem chłopakom na dojeździe i pamirskim odcinku. Przeszliśmy wspólnie łańcuch Piotra I przez przełęcz Gardani Kaftar do doliny Obichingoł (kozacki podjazd Lublinem i Golfem na płaskowyż Tupczek i letnie pastwiska). W finale wspięliśmy się na widokową 5-tkę z cudną panoramą Gór Zaałajskich i Centralny Pamir.
W dolinie Szachdary Engels odsłonił północną ścianę na deser.
Towarzysko - wyjazd bomba.
Coś tam się wkleja powoli tutaj:
https://www.facebook.com/Szlakiem-Gr%C4 ... page_panel
pozdro!
Świat jest do dupy, ale życie jest cudem.
Opisanie świata moje
Opisanie świata moje
Re: 40 lat minęło...
Świat jest do dupy, ale życie jest cudem.
Opisanie świata moje
Opisanie świata moje
Re: 40 lat minęło...
Zawsze te kilkadziesiąt metrów więcej od Kazbegi np.
Świat jest do dupy, ale życie jest cudem.
Opisanie świata moje
Opisanie świata moje
Re: 40 lat minęło...
Sporo z buta przeszliśmy, konfrontując kadry sprzed z 129lat ze stanem obecnym:
Jezioro Jaszyl Kul - płaskowyż Tupczek u podnóża łańcuchu Gór Piotra I.
Przełęcz Gardani Kaftar.
Nią zeszliśmy do Lyangar w dolinie Obichingoł. Na zdjęciu Bartek Grąbczewski - stryjeczny prawnuk Bronisława Grąbczewskiego. Szlak przeszedł również drugi prawnuk B. Grąbczewskiego -Aleksander Grąbczewski.
A nocą nad Dżalalabad tymczasem...
Jezioro Jaszyl Kul - płaskowyż Tupczek u podnóża łańcuchu Gór Piotra I.
Przełęcz Gardani Kaftar.
Nią zeszliśmy do Lyangar w dolinie Obichingoł. Na zdjęciu Bartek Grąbczewski - stryjeczny prawnuk Bronisława Grąbczewskiego. Szlak przeszedł również drugi prawnuk B. Grąbczewskiego -Aleksander Grąbczewski.
A nocą nad Dżalalabad tymczasem...
Świat jest do dupy, ale życie jest cudem.
Opisanie świata moje
Opisanie świata moje
Re: 40 lat minęło...
No i krasiwa
Fajnie żeś się przygotował fizycznie i mentalnie do tej wyrypy. Zazdroszczę motywacji i podziwiam Lublina
Fajnie żeś się przygotował fizycznie i mentalnie do tej wyrypy. Zazdroszczę motywacji i podziwiam Lublina
Re: 40 lat minęło...
5 m-cy bez alkoholu:) Wylewanie potów od stycznia do końca maja.
Budowanie formy szło jednak opornie. Ostatnie dwa m-ce, to już tylko robota ale baza powstała. Nie dokończyłem cyklu przygotowań - ostatnie dwa m-ce miały być przeplecione marszami kondycyjnymi pod obciążeniem (15-20km) ale nie stykło na dalszy trening czasu.
Dzisiaj wiem, że wspinaczka na Majakowskiego byłaby drogą przez mękę - chociaż 5-tka poszła sprawnie. 7h wejście i zejście (z poziomu 4100m - różnica wzniesień 1000m).
Szlak,który zrobiliśmy wydawał się łatwy ale dał się mocno we znaki tym, którzy trochę zaniedbali przygotowania - dobra szkoła! Ale przyznaję, że wykazali hart ducha godny Bronka Grąbczewskiego.
W góry wjechaliśmy z opóźnieniem 4 dób, stąd nie weszliśmy w szlak nr 2 -o wiele bardziej wymagający. Nie ma jednak tego złego:) Ekipa się mocno zintegrowała i już chłopaki planują dokończenia dzieła,czego im wszystkim szczerze życzę i na pewno będę dopingował do działania.
Ja definitywnie przechodzę na emeryturę i zostawiam sobie Bałkany do eksploracji z żoną. Golf spisał się znakomicie, pomimo dziwnych kłopotów z hamulcami na początku wyrypy. Grzały się tarcze, od nich piasty i dalej posypały w konsekwencji łożyska.
Ale co tam... Pyknęliśmy z Lublinem takie kawałki, że wielu misiów od 4x4 spaliłoby się ze wstydu, z niejakim Takayuki z 3po3 na czele:)
Budowanie formy szło jednak opornie. Ostatnie dwa m-ce, to już tylko robota ale baza powstała. Nie dokończyłem cyklu przygotowań - ostatnie dwa m-ce miały być przeplecione marszami kondycyjnymi pod obciążeniem (15-20km) ale nie stykło na dalszy trening czasu.
Dzisiaj wiem, że wspinaczka na Majakowskiego byłaby drogą przez mękę - chociaż 5-tka poszła sprawnie. 7h wejście i zejście (z poziomu 4100m - różnica wzniesień 1000m).
Szlak,który zrobiliśmy wydawał się łatwy ale dał się mocno we znaki tym, którzy trochę zaniedbali przygotowania - dobra szkoła! Ale przyznaję, że wykazali hart ducha godny Bronka Grąbczewskiego.
W góry wjechaliśmy z opóźnieniem 4 dób, stąd nie weszliśmy w szlak nr 2 -o wiele bardziej wymagający. Nie ma jednak tego złego:) Ekipa się mocno zintegrowała i już chłopaki planują dokończenia dzieła,czego im wszystkim szczerze życzę i na pewno będę dopingował do działania.
Ja definitywnie przechodzę na emeryturę i zostawiam sobie Bałkany do eksploracji z żoną. Golf spisał się znakomicie, pomimo dziwnych kłopotów z hamulcami na początku wyrypy. Grzały się tarcze, od nich piasty i dalej posypały w konsekwencji łożyska.
Ale co tam... Pyknęliśmy z Lublinem takie kawałki, że wielu misiów od 4x4 spaliłoby się ze wstydu, z niejakim Takayuki z 3po3 na czele:)
Świat jest do dupy, ale życie jest cudem.
Opisanie świata moje
Opisanie świata moje
Re: 40 lat minęło...
Z tą emeryturą to jeszcze nie przesadzaj Góry Bam-u proponuję lub Bagruzin. Wysokości mniejsze ale piękne one niczym Tatry. Ja mam nadzieję, że w przyszłym roku troszkę się po nich poszlajam
Re: 40 lat minęło...
Co racja, to racja. Pięknie tam ale te odległości...
Z ciekawostek.
Zasadniczo Golfem pojechałem dlatego, żeby tylko towarzyszyć ekipie do jakiegoś etapu, po którym był bym wstanie wrócić do Polski z początkiem września. Po prostu tak się ułożyły niefortunnie zawodowe obowiązki. Jednym słowem urlop krótki i tylko liznięcie tematu. Pogodziłem się z losem ale ten spłatał mi potężnego figla.
Nie było mowy o jeździe Lublinem. Kluczem do powrotu w terminie było szybkie wejście w szlak nr 1 (pomimo nabycia paskudnej kontuzji na kilka dni przed wyjazdem - kiedy to przy remoncie mieszkania własnego stanęło mi się na deskę z gwoździami tak niefortunnie, że uszkodziłem sobie dwie stopy) z wycofem przez Uzbekistan. Wszystko możliwe w 8 dni. 3 na szlak i 5 na wycof.
Temat na początku zagrał ale później się zesrało. W dolinie Obichingoł sprawdziłem wizę uzbecką i k... była jednokrotna! Fatalny błąd! Nie szło załatwić od ręki e-vizy, bo nie mieliśmy dostępu do netu przez trzy dni!
Zdecydowałem więc wracać z chłopakami jak najszybciej przez Pamir ale tempo Lublina było wolne a mi się ciągle przegrzewała lewa piasta, co groziło wysypaniem łożyska a tego już na podmianę nie miałem. Blokował się po prostu wewnętrzny klocek hamulcowy na tarczy i nie doszliśmy ostatecznie dlaczego. W górach praktycznie nie hamowałem, by nie blokować tarczy tym klockiem...
Chciałem pożegnać ekipę w Rotszkali ale zablokował mnie wyjazd na M41 przy mostku. Za wysoki próg i w ogóle mała stabilność rzeczonego... Chłopaki dojechali. Rankiem, przy niskim poziomie wody pokonaliśmy bród... Potem zabrakło mi paliwa a w Murgab nie było diezla... Resztkami paliwa ratował mnie Lublin,gdzie też już było sucho.
Tak uciekał mi dzień za dniem... A ja tkwiłem w górach, miast wracać do kraju. Stres jak cholera...
Tak to Panie Marcinie od kuchni wyglądało:)
Z tego powodu dzisiaj nie mam wesoło, bo Kasia sądzi, że wszystko uknułem... Taki lajf... Stąd emerytura. Wyjścia nima.
Z ciekawostek.
Zasadniczo Golfem pojechałem dlatego, żeby tylko towarzyszyć ekipie do jakiegoś etapu, po którym był bym wstanie wrócić do Polski z początkiem września. Po prostu tak się ułożyły niefortunnie zawodowe obowiązki. Jednym słowem urlop krótki i tylko liznięcie tematu. Pogodziłem się z losem ale ten spłatał mi potężnego figla.
Nie było mowy o jeździe Lublinem. Kluczem do powrotu w terminie było szybkie wejście w szlak nr 1 (pomimo nabycia paskudnej kontuzji na kilka dni przed wyjazdem - kiedy to przy remoncie mieszkania własnego stanęło mi się na deskę z gwoździami tak niefortunnie, że uszkodziłem sobie dwie stopy) z wycofem przez Uzbekistan. Wszystko możliwe w 8 dni. 3 na szlak i 5 na wycof.
Temat na początku zagrał ale później się zesrało. W dolinie Obichingoł sprawdziłem wizę uzbecką i k... była jednokrotna! Fatalny błąd! Nie szło załatwić od ręki e-vizy, bo nie mieliśmy dostępu do netu przez trzy dni!
Zdecydowałem więc wracać z chłopakami jak najszybciej przez Pamir ale tempo Lublina było wolne a mi się ciągle przegrzewała lewa piasta, co groziło wysypaniem łożyska a tego już na podmianę nie miałem. Blokował się po prostu wewnętrzny klocek hamulcowy na tarczy i nie doszliśmy ostatecznie dlaczego. W górach praktycznie nie hamowałem, by nie blokować tarczy tym klockiem...
Chciałem pożegnać ekipę w Rotszkali ale zablokował mnie wyjazd na M41 przy mostku. Za wysoki próg i w ogóle mała stabilność rzeczonego... Chłopaki dojechali. Rankiem, przy niskim poziomie wody pokonaliśmy bród... Potem zabrakło mi paliwa a w Murgab nie było diezla... Resztkami paliwa ratował mnie Lublin,gdzie też już było sucho.
Tak uciekał mi dzień za dniem... A ja tkwiłem w górach, miast wracać do kraju. Stres jak cholera...
Tak to Panie Marcinie od kuchni wyglądało:)
Z tego powodu dzisiaj nie mam wesoło, bo Kasia sądzi, że wszystko uknułem... Taki lajf... Stąd emerytura. Wyjścia nima.
Świat jest do dupy, ale życie jest cudem.
Opisanie świata moje
Opisanie świata moje
Re: 40 lat minęło...
Wjechaliśmy w Pamir stosunkowo późno. Nie mieliśmy specjalnie konkurencji. Spotkaliśmy tylko jedną polską "terenówkę", Nissano Terrano - uzbrojonego po zęby a przejechała ona pamirską klasykę. Nomen omen sympatyczna para, z którą mieliśmy okazję porozmawiać w polskiej misji katolickiej w Dżalalabad.
Naszym jedynym praktycznie problemem, było tempo Lublina. Nie dało się nim po prostu szybciej jechać, stąd odpuściliśmy Bartang np. W tej dolinie trza posiedzieć kilka dni a nie ja przejechać.
Wybrałem na osłodę dolinę Rotszkali (tę, z której wjeżdżałeś na przełęcz Mats - na której kończy się pasmo Szachdarskie w bezpośrednim sąsiedztwie Pików: Engelsa i Marksa).
Tu przebijamy się wczesnym rankiem do asfaltu na M41...
https://www.youtube.com/watch?v=0nr12OVFT50
Blaszana kompanija:
Naszym jedynym praktycznie problemem, było tempo Lublina. Nie dało się nim po prostu szybciej jechać, stąd odpuściliśmy Bartang np. W tej dolinie trza posiedzieć kilka dni a nie ja przejechać.
Wybrałem na osłodę dolinę Rotszkali (tę, z której wjeżdżałeś na przełęcz Mats - na której kończy się pasmo Szachdarskie w bezpośrednim sąsiedztwie Pików: Engelsa i Marksa).
Tu przebijamy się wczesnym rankiem do asfaltu na M41...
https://www.youtube.com/watch?v=0nr12OVFT50
Blaszana kompanija:
Świat jest do dupy, ale życie jest cudem.
Opisanie świata moje
Opisanie świata moje
Re: 40 lat minęło...
Świat jest do dupy, ale życie jest cudem.
Opisanie świata moje
Opisanie świata moje