Rogi na kierownicy. Niebezpieczeństwo.
Rogi na kierownicy. Niebezpieczeństwo.
Ostatnio nieczęsto się tutaj wywewnętrzniam, lecz tym muszę się z Wami podzielić ostrzeżeniem.
Wczoraj objeżdzając kałużę na Mokotowie podjechałem blisko pod krzaki. Zamocowany na kierownicy róg (skierowany do przodu) zaczepił o "liane" - taką rośline płożącą się po krzakach.
Nigdy w życiu wcześniej tak nie wyk....wiłem. Od 20 km/h do zera w ułamku sekundy. Do tego lądowanie na błocie przetykanym gruzem. Ledwo uszedłem z życiem. Kuleć będę ze 2 tygodnie.
Dziś odkręciłem rogi i Wam też to radzę - chyba, że wcześniej już byliście tacy mądrzy. To gratuluję. Bez nich może się trci minimalnie na podjazdach, ale to kwestia wyuczenia się nowej pozy. A taki upadek może zabić.
Pozdro. Miki.
Wczoraj objeżdzając kałużę na Mokotowie podjechałem blisko pod krzaki. Zamocowany na kierownicy róg (skierowany do przodu) zaczepił o "liane" - taką rośline płożącą się po krzakach.
Nigdy w życiu wcześniej tak nie wyk....wiłem. Od 20 km/h do zera w ułamku sekundy. Do tego lądowanie na błocie przetykanym gruzem. Ledwo uszedłem z życiem. Kuleć będę ze 2 tygodnie.
Dziś odkręciłem rogi i Wam też to radzę - chyba, że wcześniej już byliście tacy mądrzy. To gratuluję. Bez nich może się trci minimalnie na podjazdach, ale to kwestia wyuczenia się nowej pozy. A taki upadek może zabić.
Pozdro. Miki.
Re: Rogi na kierownicy. Niebezpieczeństwo.
Witamy, witamy :-) Ja to uważam na różnego rodzaju troki wiszące z plecaka, ew. smycz od kluczy wisząca z kieszeni kurtki. Może to elegancko zdjąć z roweru.:-0
Kolarstwo to nie jest gra. Kolarstwo to jest sport. Twardy, ciężki, który wymaga wiele wyrzeczeń. Można grać w piłke, tenisa lub hokeja. Ale nie można grać w kolarstwo.
Jean de Gribaldi
Jean de Gribaldi
Re: Rogi na kierownicy. Niebezpieczeństwo.
Ja w tamtym sezonie założyłem nowe takie ładne-białe więc nie zdejmę.
Ale wiem że jak jest ciasno czy na takie liany itp trzeba uważać.
Dostrzegam jeden istotny PLUS z tej wywrotki: Miki odezwał się między innymi do mnie na forum
Ale wiem że jak jest ciasno czy na takie liany itp trzeba uważać.
Dostrzegam jeden istotny PLUS z tej wywrotki: Miki odezwał się między innymi do mnie na forum
Y61 SUPER + SCOTT
Re: Rogi na kierownicy. Niebezpieczeństwo.
Ja mam krótkie, ale dla bezpieczeństwa "odwrócę do tyłu"
Już kilka razy spiąłem się z rogami innego bikera na maratonie, jak było ciasno i dawalismy bark w bark.
Paralotnia bezpieczniejsza
Już kilka razy spiąłem się z rogami innego bikera na maratonie, jak było ciasno i dawalismy bark w bark.
Paralotnia bezpieczniejsza
...kto nie był w Nowinach, to nie był nigdy na maratonie??
Re: Rogi na kierownicy. Niebezpieczeństwo.
Tam nie ma lian i chyba jest szerzejNowik pisze: Paralotnia bezpieczniejsza
Y61 SUPER + SCOTT
Re: Rogi na kierownicy. Niebezpieczeństwo.
Z ostrzeżeniem się zapoznałem, rogów "swoich" nie zdjąłem, ani też nie zawinąłem do tyłu, lian i innych pnączy unikam, tak samo jak startów w maratonach ;-), bo przecież tam można zaczepić o krzaki lub inne rogi,Amikolaj pisze:
Nigdy w życiu wcześniej tak nie wyk....wiłem. Od 20 km/h do zera w ułamku sekundy. Do tego lądowanie na błocie przetykanym gruzem. Ledwo uszedłem z życiem. Kuleć będę ze 2 tygodnie. Pozdro. Miki.
ale przede wszystkim jak nogi naszego kolegi - bo nie słychać żeby gdzieś wykręciły jakiś rekord, podium itp.,
Andrzej "uszedł z życiem" ale czy życie bez kręcenia ma sens ...
Może ktokolwiek widział, ktokolwiek wie.
Pozdrawiam Grzegorz
Re: Rogi na kierownicy. Niebezpieczeństwo.
Siema.
Dziękuję za troskę. Masz racje Grzegorz, życie bez kręcenia sens ma ograniczony. Jeżdżę, lecz fakt, że na rower górski wsiadłem dopiero po 6 tygodniach od kraksy i z pewną nieśmiałością.
Dłużej niż 2,5 -3h na razie nie daje rady wykręcić. Brak systematyczności. Robię wycieczki w okolice Warszawy - po płaskim i daleko mi do formy górskiej Novika. Ale się nie poddaje.
Ilości kilometrów, które podajecie w innym wątku nie jestem w stanie oszacować - mam 2 rowery, a tylko w jednym licznik i nie zerowałem go w sylwestra. Podziwiam systematyczność jakiej wymaga takie zliczanie. Ale też chyba inaczej musiałbym liczyć 15 km do miasta na kawę albo basen przejechane na kolarce a inaczej 15 km po lesie, w błocie i komarach )
Ten temat zacząłem technicznie, więc coś jeszcze dodam w ten deseń. Od 2 sezonów jeżdżę na kołach UST - bezdętkowo. Działają bez zarzutu, ale byłem sceptyczny co do reklamowanej przez producentów funkcji "samo-łatania się" takich opon po najechaniu na kolec albo szkło. W minionym tygodniu jednak postanowiłem zdjąć opony, wyczyścić wnętrze ze starego "mleczka" i wlać nowe.
Po wyszorowaniu opon okazało się, że mam 3 dziury w jednej i 1 w drugiej oponie. Maleńkie, ale wystarczająco duże by w kilka minut uciekło całe powietrze. Najwyraźniej zalepione podczas jazdy, bez mojej świadomości. Po tej konstatacji, bez ich łatania nalałem nowego mleczka i napompowałem koła. Sekundę czy dwie posyczało, jeden obrót i po kłopocie. Wczoraj już na tych oponach przejechałem ponad 60km w terenie i powietrze pięknie się trzyma.
Reasumując tą długo opowieść: mleczko uszczelniające opony to coś więcej niż bajer marketingowy. Naprawdę działa.
Mik.
Dziękuję za troskę. Masz racje Grzegorz, życie bez kręcenia sens ma ograniczony. Jeżdżę, lecz fakt, że na rower górski wsiadłem dopiero po 6 tygodniach od kraksy i z pewną nieśmiałością.
Dłużej niż 2,5 -3h na razie nie daje rady wykręcić. Brak systematyczności. Robię wycieczki w okolice Warszawy - po płaskim i daleko mi do formy górskiej Novika. Ale się nie poddaje.
Ilości kilometrów, które podajecie w innym wątku nie jestem w stanie oszacować - mam 2 rowery, a tylko w jednym licznik i nie zerowałem go w sylwestra. Podziwiam systematyczność jakiej wymaga takie zliczanie. Ale też chyba inaczej musiałbym liczyć 15 km do miasta na kawę albo basen przejechane na kolarce a inaczej 15 km po lesie, w błocie i komarach )
Ten temat zacząłem technicznie, więc coś jeszcze dodam w ten deseń. Od 2 sezonów jeżdżę na kołach UST - bezdętkowo. Działają bez zarzutu, ale byłem sceptyczny co do reklamowanej przez producentów funkcji "samo-łatania się" takich opon po najechaniu na kolec albo szkło. W minionym tygodniu jednak postanowiłem zdjąć opony, wyczyścić wnętrze ze starego "mleczka" i wlać nowe.
Po wyszorowaniu opon okazało się, że mam 3 dziury w jednej i 1 w drugiej oponie. Maleńkie, ale wystarczająco duże by w kilka minut uciekło całe powietrze. Najwyraźniej zalepione podczas jazdy, bez mojej świadomości. Po tej konstatacji, bez ich łatania nalałem nowego mleczka i napompowałem koła. Sekundę czy dwie posyczało, jeden obrót i po kłopocie. Wczoraj już na tych oponach przejechałem ponad 60km w terenie i powietrze pięknie się trzyma.
Reasumując tą długo opowieść: mleczko uszczelniające opony to coś więcej niż bajer marketingowy. Naprawdę działa.
Mik.
Re: Rogi na kierownicy. Niebezpieczeństwo.
I kolega znowu dał do myślenia z tym UST.
...kto nie był w Nowinach, to nie był nigdy na maratonie??