STARY, musiałem... ;)
W nawiązaniu do naszych razgaworów tel., muszę Ci to wyznać "na forum".
Po pierwsze (jeszcze raz) odszczekuję wszystkie impertynencje, jakie Ciebie kiedykolwiek ode mnie spotkały... ;), choć (jak wiem) podchodziłeś do tego na luzie i tu wiadomo...
Chciałbym Wam (nie zapominam o Kasi) w chwale napisać krótki komentarz, do tego co robicie i co próbujecie robić. Nie da się co prawda w kilku słowach tego streścić, ale idzie o światłość w tunelu. Trochę się zastanawiałem, jak podsumować to (subiektywnie) i wyszło mi tak.
Gdybyś z tej wyrypy napisał książkę, to mogłaby ona odegrać podobną rolę, jak
Pojedynek z Syberią Romana Koperskiego. Twoja przygoda jest bardziej wiarygodna z kilku powodów.
Po pierwsze, jest bardzo solidnie udokumentowana (Romek beletryzuje i pomija niewygodne dla niego fakty).
Po drugie, Twoje dotychczasowe doświadczenie. Koperski, jak się wybierał na Syberię, tego doświadczenia nie miał (w ogóle nie miał doświadczenia offroadowego!), co w jakiś sposób determinuje jego ocenę poziomu napotykanych trudności. On je po prostu wyolbrzymiał, ale to jest dość zrozumiałe dla wszystkich, którzy pierwszy raz zetknęli się z czymś zupełnie nowym dla siebie (też to przerabiałem i przerabiam dalej na sobie). Dzięki temu szturmem zdobyłeś przestrzenie, nie tylko te odbierane czysto fizycznie... bardziej chodzi o te duchowe nawet. Tylko, żeby je zrozumieć "na zewnątrz", trzeba ich samemu w jakiejś mierze doświadczyć.
Po trzecie, skład ekipy. Nigdy specjalnie nie wnikałem i nie wnikam w relacje, jakie się tworzą w większych grupach. Wiem, co się może wydarzyć, zwłaszcza, jak na wycieczkę wybierają się mocne charaktery lubiące dominować. Przykładem są tu np. góry wysokie. Po prostu testosteron produkowany w kochones kanalizuje się w różny sposób. Czasami w taki, o którym nie wypada pisać a jak się już pisze, to potrafi się rozlać, jak żółć w trzewiach.
Punkt trzeci rozwinę najbardziej...
Rozmawiałem o Waszej wyrypie z kilkoma kumplami, co trochę się ponajeżdżali i żartowali, że największy hardcor, jaki Ciebie mógł spotkać, to towarzystwo Małżonki... ;)
Pisząc zaś poważnie (specjalnie piszę Małżonka - bo tak w protokole dyplomatycznym definiuję się żonę), dzieliliście fantastycznie troski (na pewno trafiały się kryzysy mniejsze lub większe), ale dzieliliście je wspólnie od A do N.
Zobacz Franc, jak podle się dzisiaj układa życie w kategoriach rodzinnych. Nie dość, że w wielu domach czas tego kontaktu ograniczony jest życiem zawodowym, to jeszcze często żyjemy w domu obok siebie. Kobita ogląda seriale, a facet w drugim pokoju/garażu (daj Boże tego drugiego) coś tam dłubie, stymulując się browarem albo fotą Barbie z kalendarza... ;)
STARY DRUHU!
Z dedykacją dla Ciebie (kawałek mojego kumpla):
https://www.youtube.com/watch?v=d577bcITqXA
I czekam na Waszą książkę!