XX Zmota Challenge "Gambit w terenie" 21-23.10.22 Zapisy

Rajdy i imprezy przeprawowe, sportowe, maratony
Np. Dakar, Zmota Challenge, Africa Race, Pomerania, Zmota Trophy, Croatia Trophy, Zmota Sprint, Iron Man Offroad Challenge itp.

Moderator: franc

Awatar użytkownika
franc
Site Admin
Posty: 4146
Rejestracja: 22 stycznia 2007, o 11:52
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: XX Zmota Challenge "Gambit w terenie" 21-23.10.22 Zapisy

Post autor: franc »

Proszę dzwonić od poniedziałku do czwartku po godz. 18.00- Pracujemy w terenie! :mrgreen:
Awatar użytkownika
bobon
Posty: 238
Rejestracja: 12 października 2009, o 13:31

Re: XX Zmota Challenge "Gambit w terenie" 21-23.10.22 Zapisy

Post autor: bobon »

Dzięki Francu za super zabawę , :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Awatar użytkownika
May_13
Posty: 410
Rejestracja: 19 grudnia 2007, o 21:39
Lokalizacja: Lesznowola
Kontakt:

Re: XX Zmota Challenge "Gambit w terenie" 21-23.10.22 Zapisy

Post autor: May_13 »

Dołączam się do podziękowań :)
Organizatorom i grupie z którą spędziłem kikanaście godzin w terenie :)
...w błoto po złoto...
frajda przyjdzie sama :-)
Awatar użytkownika
franc
Site Admin
Posty: 4146
Rejestracja: 22 stycznia 2007, o 11:52
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: XX Zmota Challenge "Gambit w terenie" 21-23.10.22 Zapisy

Post autor: franc »

XX Zmota Challenge Gambit w terenie czyli tęsknię Myszko

Do mojej ukochanej Rutki Tartak przyjeżdżamy już w niedzielę wieczorem czyli na 4 dni przed rozpoczęciem imprezy. U Pani Marylki czeka już Bartek zwany Bolcem, który jak co roku pomoże nam wieszać próby. A będzie ich w tej edycji siedemnaście plus nowość czyli odcinek prologu. Czeka nas mnóstwo pracy ponieważ musimy powiesić prawie 390 fotopunktów, 1200 flarek i otaśmować newralgiczne miejsca. Pokrzepiwszy się nieco okowitą idziemy spać aby sokoro świt dnia następnego rzucić się w wir pracy. Niestety rano wina nas lekki ból głowy i jak niepyszni wchodzimy do maszyn. Dziś wieszamy pierwszy pas graniczny, próbę Otwarcie, Skoczek na A2 i Kasparow. Powoli wdrażamy się w pracę i podążamy mocno zarośniętym pasem. Niestety na stromym podjeździe Patrol obsuwa się w bok i Bolec musi szybko ratować komandora przed rolowaniem się w dół skarpy. Przypina linę w tempie iście ekspresowym, hamulec w wyciągarce oczywiście nie działa (mazowieckie serwisy 4x4) ale jakimś cudem udaje nam się wyjść cało z opresji. Niestety ten nadmierny wysiłek nie podziałał zdrowo na Bartka i śniadanie wylądowało w błocie. Wieszamy Skoczka na A2, pamiętam tę próbę sprzed pięciu lat ale coś się zmieniło, torfy jakby głębsze, sił brak a przede mną około 200 metrów przedzierania się przez bagna. Idę z mozołem wieszając fotopunkty dla klasy Proto i im dalej pogrążam się w torfach, tym większa rozpacz mnie dopada. Co ja tu robię do cholery? Mam 53 lata i turlam się po gnoju z jakimiś punktami i takerem. W tym czasie Zuza robi jeden nieopatrzny krok, wieszając fotopunkt dla klasy Turystycznej i już Bartek musi ją wyciągać za ramiona z torfu, ratując przed niechybną zagładą. Po pół godzinie spotykamy się na łące, tym razem moje śniadanie ląduje w błocie ale pokrzepiwszy się napojem chmielowym, ruszamy dalej aby do końca rozprawić się z pasem granicznym. Wszystko idzie gładko i pod wieczór lądujemy u wrót próby Arcymistrz. To spore połacie torfów ale znam je dość dobrze i mimo zapadającego zmierzchu decydujemy się na powieszenie jeszcze i tej próby. Niestety w środku najgorszych torfów dopada nas zmrok a ja naprawdę nie wiem czy kolejny krok nie będzie moim ostatnim. Jestem już na to wszystko za stary pochlipuję, na szczęście niezawodny Bartek czeka na mnie z latarką i pomaga mi wyjść na suchy ląd. Kolejny dzień upływa nam na przygotowaniu próby Gabit Królowej. To siedem godzin spacerków, dojazdów i podjazdów w wiadomym miejscu. Tu wszystko musi być tip top i nie może być żadnej pomyłki. Z niepokojem myślimy o pozostałych próbach, wszak zostały już tylko dwa dni a prób do powieszenia jeszcze dwanaście. Na szczęście wieczorem w urodziny Zuzy (zakrapiane) przybywa odsiecz. Patryk i Andrzej oraz Jaronek z Monią będą nam pomagali w kolejnych dniach. Już miały w ruch pójść urodzinowe flaszki ale pomny naszych przygód z pierwszego dnia, apeluję o rozwagę i ranek następnego dnia nie jest aż taki tragiczny. Dzielimy się na dwie grupy i powstają próby Idea Kombinacji, Szach Mat, Bicie w Przelocie, Ciężki Figury, Ruchem Konika, Wieża, Roszada i Karpow. Czyli na ostatni dzień zostaje nam tylko próba Wiszące Pionki oraz Prolog. No to jak mamy luz to nasi niezawodni przyjaciele postanawiają zorganizować Zuzie poprawiny. Efekt jest taki, że Bartek z Andrzejem rankiem dnia następnego wydmuchują kolejno 1.4 i 1.7 a liczba kierowców gwałtownie nam się kurczy. Wieszamy zatem szybko próbę w starym Szczurzym Kanionie i jedziemy przygotować prolog. Słowo jedziemy odnosi się w zasadzie tylko do Jaronka, ponieważ nasi dwaj kamraci czyli Andrzej z Bolcem postanawiają wzmocnić się nieco przed czekającą nas robotą. Efekt jest taki, że ponad pięćset metrów taśmy rozwijamy tylko z Jarkiem i Patrykiem a przyjaciele montują napoje dalej. O nie kara musi być! Zawozimy Bartka i Andrzeja (z pieśnią na ustach) na próbę Szach Mat i nakazujemy im dostać się na wyspę malutkim bączkiem aby powiesić lampkę sygnalizacyjną. Podczas gdy nasza dzielna dwójka wilków morskich (z pieśnią na ustach) usiłuje dostać się na wyspę my krzepko dzierżymy w dłoniach nasze telefony. Wszak Youtube słono płaci za śmieszne filmy z kapeli w jeziorze. Wilki morskie wykonują zadanie i (z pieśnią na ustach) i wracamy na bazę aby dokończyć pracę biurową. Usiłuję przekonać Bartka aby nieco zwolnił, wszak wieczorem przyjeżdża jego żona Natalia, z którą nie widział się ponad trzy tygodnie. Moje argumenty jednak nie trafiają do kompanów i zabawa trwa w najlepsze. Kolejne godziny i wieczór upływa nam na mnóstwie pracy biurowej. Dziewczyny poprawiają roadbooki, kompletujemy starty, koszulki i gadżety. Andrzej już dawno poległ a Bartek wraca do nas co i raz niczym zabawna wańka wstańka z czerwonym licem. Wreszcie koło dwudziestej zjawia się Natalia, opromieniona sukcesem na Kilimandżaro i pobytem w słonecznej Italii. Na bazie trwa atmosfera pracy i Natalia jest zdziwiona. Co tutaj tak spokojnie? No kochana, myślę sobie, zaraz spotkasz swojego chłopca (z pieśnią na ustach) to będziesz miała spokojnie. Nie umiem niestety opisać wyrazu twarzy Natalii gdy ujrzała Bolca (a w zasadzie to co z niego zostało) ale uwierzcie mi takiego widoku długo się nie zapomina. Ty luju! To tydzień temu mi przez telefon nawijasz "tęsknię Myszko" i teraz tak wyglądasz na wyczekiwanym spotkaniu ze mną!
Tak, teraz już wiem, że XX Zmota Challenge zaczęła się na dobre!
A zaczęło się jak zwykle od odprawy, uświetnionej wizytą funkcjonariuszy Policji i Straży Granicznej. Służby te pełnią nieocenioną rolę w czasie przygotowań, jak i w czasie trwania samej imprezy jaką jest Zmota Challenge. Po odprawie nastąpił prolog w formie wyścigu równoległego, o zdobyczy punktowej decydowała kolejność na mecie i jak zwykle stare wygi terenowe czyli Karol Zarycki, Darek Pelczyk, Jacek Czajkowski dali popis w swoich klasach. Oczywiście szachowo w lolo zrobiły mnie załogi quadów, które wpadły na metę w jednym szeregu i zmatowały założenia komandora imprezy. Później to już była normalka, no może oprócz tego, że w tym roku towarzyszyła nam piękna, polska, złota jesień. Ponad 90 załóg pokonywało trasę, którą w takim trudzie i znoju (ale często z pieśnią na ustach) przygotowaliśmy na tegorocznej edycji. W Proto trwał zacięty bój pomiędzy naszymi arcymistrzami czyli załogą Delbanka Marcinem Łukaszewskim i Piotrem Drozdowskim a załogą Virusa Jackiem Czajkowskim i Mateuszem Dużym. Ostatecznie minimalnie zwyciężyła ta pierwsza załoga, bowiem Virus dopłynął na wyspę ale już nie powrócił. Po cichutku trasę przemierzały kolejne stare wygi w klasie Proto czyli Bogdan i Kamil Modzelewscy. Byli tak cisi i szybcy, że w ferworze liczenia wyników sklasyfikowaliśmy ich na czwartym miejscu, tuż za załogą amfibii Argo Wojtka i Mateusza Antoniuków. Jednak po ponownym sprawdzeniu kart okazało się, że to właśnie łomżyńska załoga zajęła trzecie miejsce w klasie Proto. Warto podkreślić, że dla naszego zmotowego weterana Bogdana Modzelewskiego (zwyciężał już Zmotę w klasie Ekstrem w 2017) to prawdopodobnie ostatni udział w rajdach przed czekającym go zabiegiem chirurgicznym. Mamy nadzieję, że Bogdan i Kamil wybaczą nam błąd i życząc dużo zdrowia mamy nadzieję na kolejne rajdowe spotkania. W klasie Quad zwyciężył Patryk Choszczewski z Brodnicy zdobywając komplet punktów. W klasie Ekstremalnej triumfowała załoga Trociny czyli Piotr Rechnio i Marcel Kocela, przed Kotletem i Sałatą czyli Maciejem Posłusznym i Krzyśkiem Szufletem w Suzuki Samurai a na trzecim miejscu uplasowała się poznańska załoga Dariusza i Beniamina Pelczyków w Nissanie Patrolu 2.8. Do końcowych chwil imprezy zmagania trwały również w klasach Turystyk i Przygoda a trasa nie należała do najłatwiejszych. Ostatecznie w klasie Turystyk zwyciężyli Mateusz Janczak i Wojciech Korzeński, przed Michałem Skorutem i Marcinem Mazurem a na trzecim miejscu uplasowali się Jurek Bludau i Konrad Golis. Wszystkie trzy załogi z pudła klasy Turystyk dysponowały pojazdem marki Suzuki Samurai. W klasie przygoda, w której startowało ponad czterdzieści załóg zwyciężyła warszawska załoga Karola Zaryckiego i Ziemowita Janika w Nissanie patrolu 2.8!, przed Dominikiem Kozłowskim, Waldkiem Niezabitowskim, Rafałem Szulczewskim w Suzuce Vitara a na trzecim miejscu uplasowali się ex aequo Dominik Kocela, Katarzyna Wójcik i Tomek Zawalski w LR Discovery oraz litewska załoga Jonas Paicius i Tomas Sangavicius w Mitsubishi Pajero. O wynikach w klasie Przygoda decydowały punkty z Prologu i odnalezione PKP. Dla mnie osobiście bohaterami tej klasy była warszawska załoga Grzegorz Piestrak i Krzysztof Kuszewski. Grzesiek i Kuszman jadący Suzuki Samurai 1.0! w karcie drogowej w pozycji dane załoganta umieścili bowiem adnotację: hi lift i tirfor i tak dysponujący ogromnym doświadczeniem, wolą walki i hartem ducha zawodnicy z malutkim Suzuki, bez jakiejkolwiek wyciągarki elektrycznej, jako pierwsi zdali kompletny roadbook i tylko poprzez wynik na prologu ostatecznie zajęli piąte miejsce. Kapituła Zmoty Challenge postanowiła zatem wyróżnić tę warszawską załogę poprzez wręczenie post factum pucharów z klasy Proto bo zaiste zasłużyli na to całą swoją postawą. W klasie fiesta (zbieramy punkty klasy Proto na piechotę) najlepsi okazali się Adam Babkiewicz i Jacek Majchrzak, przed Mateuszem Szymańskim i Marcinem Cencelewiczem, Kamilem i Mariuszem Walaskami oraz litewską załogą Tadas Zelenkauskas i Alvydas Valeskevskus
Na zakończenie, jak zwykle był bankiet i śpiewy do drugiej w nocy a atmosfera przypominała tę sprzed kilkunastu lat. Świętowaliśmy na nim nie tylko zwycięzców, świętowaliśmy wszystkie załogi, które swoją postawą udowadniają, że można jeszcze normalnie pojeździć bez żadnego wygolenia i łututu jak twierdzi pewien znany na YT kanał. Swój 50-ty jubileusz obchodził również Jacek Czajkowski z załogi Virusa a cała sala odśpiewała mu gromkie 100-lat.
Wielkie podziękowania dla całej zmotowej ekipy: Zuzy, Bartka, Andrzeja, Patryka, Jaronka, Moni, Marka, Agi, Socho, Chomikowi, Magistrowi, Piotrkowi, Grześkowi i Marylce za pomoc i ogarnianie całego tego zamieszania. Ukłony dla włodarzy gmin Rutka Tartak i Wiżajny oraz dla placówek Policji i Straży Granicznej oraz dla sponsorów czyli firm Mudmaster, Ore4x4, Dobinsons oraz SKF.
Wszystkie puchary dorobimy i prześlemy poczt, jeszcze raz przepraszając za zamieszanie z wynikami.
I wiecie co? .................
Tęsknie już za Wami WSZYSTKIMI MYSZKI!
Marcin Francuz
PS Je...ć bmkę w Patrolu i je...ć wiecie co (-;
ODPOWIEDZ