GAZIOR czyli GAZ 69a ( historia 2002-2009)
: 19 grudnia 2008, o 23:42
Z okazji Świąt i Nowego Roku oraz rozpoczęcia nowej świeckiej tradycji postanowiłem dokonac tytanicznej pracy i przypomnieć oraz opowiedzieć moją historię z Gazikiem.
Moja historia z Gazem rozpoczęła się od kupna maszyny w październiku 2002 roku od kolesia, co to miał go rok po "Szwagrzyku" za zabójczą kwotę 5600 zł
Grzegorz Szwagrzyk już wtedy był legendą RMPST-ów a o owym Gazie chodziły legendy mocy o rozwierconym ponoć do 120 koni Żuku. Gaz co prawda może i był rajdowy ale rok używania go przez małolata spowodował wiele chorób i zagruzowanie ogólne tej rajdówki.
Nie patrząc na nic, zakupiłem nowe felgi i opony General Graber 33 MT ( co było podwojeniem wartości Gaza ) wsiadłem do maszyny, uprzednio nałożywszy czapkę pilotkę i pomknąłem z Warszawy do Lądka Zdroju na pierwszą pracę, na której to Gazik miał zacząć zarabiać na siebie.
Kiedy to po 25-ciu godzinach podróży, kilkunastu awariach nieco zziębniety dotarłem do Lądka wiedziałem już, że z tym autkiem nie pójdzie tak łatwo
Od tej pory zakochałem się w tym samochodzie i tak naprawdę zaczęła się moja rajdowa przygoda.
Po powrocie do Warszawy zaczęliśmy przygotowywać bolid do startu w III Mazurskich Wertepach. Po kilku tygodniach pobytu w serwisie u niejakiego Jacka Sz. w Kaniach w przedzień rozpoczęcia MW odebrałem Gaza z warsztatu i pomknąłem nim do naszego żeremia off roadowego czyli garaży na Bemowie. Nawet nie zrażała mnie kwota, którą uiściłem za serwis
( coś ze dwa koła )- jedziemy przecież na nasz pierwszy prawdziwy RAJD PRZEPRAWOWY
W momencie wjazdu na teren garaży coś chrupnęło ale nie przejąwszy się tym rączo zaparkowałem pod moimi drzwiami. Karol Zarycki, który był moim terenowym mentorem, nauczycielem i zarazem sąsiadem ( dodam, że to On namówił mnie na ten egzemplarz ) nerwowo zerknął na Fredka, któren to zabierał się do pakowania Gaziorka i następnie otworzył maskę. Owo chrupnięcie okazało się bocznym wyjściem korbowodu i na nasze pierwsze Mazurskie zmuszeni byliśmy pojechać tzw. Lodówką czyli osobistym L200 Nie udał się zatem debiut mojego Gaza 69 na rajdowych trasach:)
Udało się za to pognieść tylnią klapę w Mitu, wybić szybę i wyrwać lusterko oraz zająć 18-ste miejsce w Wyczynie z czego zresztą byliśmy bardzo dumni. Słynna Łąka strachu i Strach na łące- kto był ten pamięta .....
Karol rzekł, że naprawa Gaziora może być nieco kosztowna i że trzeba to zrobić raz a porządnie.
Hmmm skoro porządnie to tylko Maciej S. znawca wielki i właściciel warsztatu na warszawskim Ursynowie.
Kiedy to po 9-ciu miesiącach odebrałem ( prawie jak syna z porodu ) Gaza z nowym silnikiem S-21 (który to osobiście przywiozłem na pace Terrano spod Mielca) okazało się, że ów wybitny specjalista spier....ł w egzemplarzu wszystko co się dało a podróż Fredka na Mazury trwała 16 godzin i obfitowała w wiele niespodzianek .........
Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że standard 9 miesięcy - 1 rok jest obowiązującym trendem wśród warszawskich mechaników zjamujących się sprawami szeroko pojętego off roadu
Dodajmy, że za serwis uiściłem z 5 czy też 7 koła co było już chyba potrojeniem czy też poczworzeniem wartości Gaza ale Rajdy rzecz święta i najważniejsza
Postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręcę i przy pomocy kolegów, Karola, Grubego sami zaczęliśmy uczyć się naszego bolidu i przystosowywać go do srajdowania. Po pobycie w Muppet Show ( tak nazywaliśmy naszego mechanika z ul. Ładnej niejakiego Leszka F.) Gaz prezentował się naprawdę pięknie:
Nowa blacharka pokryta barankiem, firmowe barwy wojenne, pousuwane wspólnymi siłami trzech warsztatów i naszą pracą efekty zajeżdzenia wozu przez małolata spowodowało, iż Gaz zaczął jeździć ba ..... zaczęliśmy nawet nim zajmowac coraz wyższe lokaty w kolejnych przeprawówkach
CDN............
Moja historia z Gazem rozpoczęła się od kupna maszyny w październiku 2002 roku od kolesia, co to miał go rok po "Szwagrzyku" za zabójczą kwotę 5600 zł
Grzegorz Szwagrzyk już wtedy był legendą RMPST-ów a o owym Gazie chodziły legendy mocy o rozwierconym ponoć do 120 koni Żuku. Gaz co prawda może i był rajdowy ale rok używania go przez małolata spowodował wiele chorób i zagruzowanie ogólne tej rajdówki.
Nie patrząc na nic, zakupiłem nowe felgi i opony General Graber 33 MT ( co było podwojeniem wartości Gaza ) wsiadłem do maszyny, uprzednio nałożywszy czapkę pilotkę i pomknąłem z Warszawy do Lądka Zdroju na pierwszą pracę, na której to Gazik miał zacząć zarabiać na siebie.
Kiedy to po 25-ciu godzinach podróży, kilkunastu awariach nieco zziębniety dotarłem do Lądka wiedziałem już, że z tym autkiem nie pójdzie tak łatwo
Od tej pory zakochałem się w tym samochodzie i tak naprawdę zaczęła się moja rajdowa przygoda.
Po powrocie do Warszawy zaczęliśmy przygotowywać bolid do startu w III Mazurskich Wertepach. Po kilku tygodniach pobytu w serwisie u niejakiego Jacka Sz. w Kaniach w przedzień rozpoczęcia MW odebrałem Gaza z warsztatu i pomknąłem nim do naszego żeremia off roadowego czyli garaży na Bemowie. Nawet nie zrażała mnie kwota, którą uiściłem za serwis
( coś ze dwa koła )- jedziemy przecież na nasz pierwszy prawdziwy RAJD PRZEPRAWOWY
W momencie wjazdu na teren garaży coś chrupnęło ale nie przejąwszy się tym rączo zaparkowałem pod moimi drzwiami. Karol Zarycki, który był moim terenowym mentorem, nauczycielem i zarazem sąsiadem ( dodam, że to On namówił mnie na ten egzemplarz ) nerwowo zerknął na Fredka, któren to zabierał się do pakowania Gaziorka i następnie otworzył maskę. Owo chrupnięcie okazało się bocznym wyjściem korbowodu i na nasze pierwsze Mazurskie zmuszeni byliśmy pojechać tzw. Lodówką czyli osobistym L200 Nie udał się zatem debiut mojego Gaza 69 na rajdowych trasach:)
Udało się za to pognieść tylnią klapę w Mitu, wybić szybę i wyrwać lusterko oraz zająć 18-ste miejsce w Wyczynie z czego zresztą byliśmy bardzo dumni. Słynna Łąka strachu i Strach na łące- kto był ten pamięta .....
Karol rzekł, że naprawa Gaziora może być nieco kosztowna i że trzeba to zrobić raz a porządnie.
Hmmm skoro porządnie to tylko Maciej S. znawca wielki i właściciel warsztatu na warszawskim Ursynowie.
Kiedy to po 9-ciu miesiącach odebrałem ( prawie jak syna z porodu ) Gaza z nowym silnikiem S-21 (który to osobiście przywiozłem na pace Terrano spod Mielca) okazało się, że ów wybitny specjalista spier....ł w egzemplarzu wszystko co się dało a podróż Fredka na Mazury trwała 16 godzin i obfitowała w wiele niespodzianek .........
Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że standard 9 miesięcy - 1 rok jest obowiązującym trendem wśród warszawskich mechaników zjamujących się sprawami szeroko pojętego off roadu
Dodajmy, że za serwis uiściłem z 5 czy też 7 koła co było już chyba potrojeniem czy też poczworzeniem wartości Gaza ale Rajdy rzecz święta i najważniejsza
Postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręcę i przy pomocy kolegów, Karola, Grubego sami zaczęliśmy uczyć się naszego bolidu i przystosowywać go do srajdowania. Po pobycie w Muppet Show ( tak nazywaliśmy naszego mechanika z ul. Ładnej niejakiego Leszka F.) Gaz prezentował się naprawdę pięknie:
Nowa blacharka pokryta barankiem, firmowe barwy wojenne, pousuwane wspólnymi siłami trzech warsztatów i naszą pracą efekty zajeżdzenia wozu przez małolata spowodowało, iż Gaz zaczął jeździć ba ..... zaczęliśmy nawet nim zajmowac coraz wyższe lokaty w kolejnych przeprawówkach
CDN............